Obserwatorzy

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 3

Hej kochani! Chcę się trochę wytłumaczyć dlaczego tak długo nie było rozdziału. Tak, więc: tydzień temu byłam w Szkocji i niestety nie miałam jak tam pisać, w tym tygodniu pisałam rozdział i już mogłabym dodawać, ale chce wam zrekompensować to, że musieliście czekać, więc będzie parę akcji. Mam nadzieję, że się spodoba i chce wam powiedzieć, że już montuję VLOG'A. Dziękujemy za te miłe komentarze i namawiamy do pisania tak dalej, jest nam wtedy bardzo miło. Buziaki.  ♥ 
Rozdziały będą dodawane bez gifów!
Nazwa bloga została zmieniona razem ze stroną. 
Jeśli napiszecie w komentarzu "X" to tyle nam wystarczy by wiedzieć, że ktoś to czyta.
Napiszcie jeszcze czy wolicie żeby było więcej dialogów czy opisów! 
W!


Z perspektywy Roni


Dzień pełen wrażeń. Gala, rozdanie nagród i mój przystojny narzeczony odbierający jedną z najważniejszych nagród. To było na prawdę piękne. Byłam z niego taka dumna i szczęśliwa, że mimo tylu lat na scenie wciąż
osiąga sukces. W między czasie spotkaliśmy również Jay'a-z w piękna Beyonce. Och, ależ ona jest piękna. Jest moim autorytetem, chciałabym w przyszłości być taka jak ona. Nie dość, że ma ogromny talent to wspaniałą urodę, której zazdrości jej pół świata. Kiedy zauważyłam dziewczyny z Little Mix i Jade mi pomachała, od razu pociągnęłam za sobą Chris'a i przedstawiłam go.
- Hej kochana, jak się dawno nie widziałyśmy! - przytuliła mnie Jesy.
- No cześć kobietki! - uściskałam je. Ale się za nimi stęskniłam. Poznałam je jak były w X-Factor'ze, a Justin gościnnie tam występował. Świetnie się z nimi dogaduje i uwielbiam je.
- Ślicznie wyglądasz Roni. - mówiła Perrie. Była uradowana tym, że wygrała, ale wiedziałam co tak na prawdę się stało. Widać, że jej rozstanie z Zayn'em nie działa na nią dobrze.
Tak na prawdę tyle czasu ze sobą byli i nie miałam okazji go poznać. Dziewczyn były w trasie i miały własne sprawy, a ja swoje. Zawsze o nim gadała, naprawdę go kochała. Tak, więc co poszło nie tak? Nie mam pojęcia, ale pewnie się dowiem.
- Roni musisz coś zrobić, bo Perrie jest okropna ostatnio. - rzuciła żartobliwie Leigh.
- Nie wiem czy mój narzeczony wyrazi zgodę. - zaśmiałam się.
- O proszę, Niall pędzi. - wtrąciła Jade.
-Hej jestem Niall. Jak tam dziewczyny, najlepszy zespole?
-A świetnie Horanku - uśmiechnęła się Perrie
-To super, idziecie z nami na imprezę do klubu?
-No jasne, tu jest drętwo...
-A wy? - spojrzał na nas blondyn.
-Jasne - powiedział Chris. 
-No nie wiem... wiesz Justin może nie chcieć...- powiedziałam niechętnie. 
Tak na prawdę to marzyłam żeby stąd wyjść. Nudo, że o chuj i wszędzie to wkurwiające flesze.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Jeden telefon do Justin'a, a on już pędził, więc zostałam na lodzie.
Iść? 
A może nie? 
Dobra idę.
Poszłyśmy z Kendall do łazienki, bo strasznie chciało mi się siku i ruszyłyśmy razem z dziewczynami z LM i Niall'em w stronę grupki młodych chłopaków.
Zawsze chciałam ich poznać, z tego co oglądam i czytam na ich temat, są wspaniali, więc teraz mam okazję się przekonać czy na prawdę tak jest.
Podeszłyśmy i od razu przywitali nas z wielkimi uśmiechami, ale kiedy wzrok Mulata zatrzymał się na Perrie, nie było już tak przyjemnie.
- Poznajcie się, to Roni i Chris. - uśmiechnął się blondynek.
Cała czwórka uroczo się przedstawiła i już bez zbędnego gadania ruszyliśmy do klubu.
Martwiło mnie to, że Justin musiał tak nagle wyjść i mnie zostawił, ale najgorsze jest to, że jak dowie się iż poszłam do klubu i to jeszcze z chłopakami to będzie wesoło.
Kiedy wyszliśmy, od razu czekała na nas limuzyna. Dziewczyny weszły jako pierwsze, później Chris z Kendall, a ja stałam praktycznie na końcu. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na plecach, lekko ciągnącą mnie w stronę auta. Spojrzałam w bok, a moim oczom ukazał się Zayn.
- No wchodź, raczej nic Ci nie zrobimy. - zaśmiał się.
- Raczej tego się nie obawiam. - odwzajemniłam gest.
- Czego? - podszedł do nas Louis. - Dobra wsiadajcie, bo tylko wy zostaliście ziomeczki.
Zayn, jak prawdziwy dżentelmen, wpuścił mnie jako pierwsza po czym zamknął za sobą drzwi.
Widziałam jak Perrie nas obserwuje.
O nie, skarbie ja go nie chcę, nie patrz tak na mnie.
Puściłam do niej oczko, a ona się uśmiechnęła. Co ona odwaliła, że nie są już ze sobą? Ale mnie to gryzie. Przecież to niebywałe.
- Ale się schlamy. - powiedział Harry i uśmiechnął się w moją stronę. Ojej, jakie ma słodkie te dołeczki.
- Że niby Roni? - zaśmiała się Jesy. - Coś mi się nie widzi, tym bardziej, ze Justin'a tu nie ma.
- Zgadzam się. - podniósł rękę Chris w geście zgody z tym co powiedziała dziewczyna.
- Zejdźcie już z niego. - broniłam Jus'a.
- Słuchaj, nie wiemy jak to jest, bo nie jesteśmy zaręczeni, ale trochę swobody. - uśmiechnął się Liam. Och, on też jest uroczy. 
- A z resztą kochana, z tego co słyszałam to on też się lubi zabawić. - dodała Leigh.
- Czuję się jak stara mężatka. - zaśmiałam się.
- Bo tak się nieraz zachowujesz. - skomentował Chris.
- Jeb się młody. - pokazałam mu palca wskazującego w geście, żeby skończył.
- I to rozumiem. - powiedział rozbawiony Lou. - Wiedzę, że wreszcie nie jestem jedyny który często bluźni. - spojrzał na mnie.
- Myślę, że jesteś pikuś przy Roni. - ponownie udzielił się mój przyjaciel.
- Czyżby? - nie odrywał ode mnie wzroku.
- Jestem grzeczna. - odpowiedziałam ironicznie.
- To czas cię zepsuć. - odezwał się Harry.
- Chyba bardziej się już nie da. - spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- I to mi się podoba. - rzucił siedzący koło mnie Zayn.
Po tej rozmowie, Lou od razu otworzył szampana i polał wszystkim. Malik rozkręcił głośno muzykę i nic tylko żyć. 
Jechaliśmy przez miasto i coraz mocniejszy alkohol zaczął się lać. Drogie whisky z lodem. Po pięciu takich plus trzech kieliszkach szampana, zaszumiało mi w głowie. Bawiliśmy się w najlepsze, nawet w limuzynie, a miał być to dopiero początek. W pewnym momencie poczułam wibracje w torebce, ale nie przejęłam się tym. Po niedługim czasie dojechaliśmy do klubu. Wysiedliśmy z pojazdu i lekko wstawieni ruszyliśmy do środka, skąd grała głośna muzyka. Lou podbił do jakiś kolesi i po chwili zajęliśmy lożę VIP na piętrze, skąd mieliśmy widok na parkiet. Wszyscy zgodnie złożyliśmy zamówienie do kelnera i dopiero teraz zaczęła się zabawa w najlepsze. Alkohol się lał a my bawiliśmy. Zaczęło się od leniwego przytakiwania w dźwięk muzyki, a skończyło na ostrych tańcach. Na początku balowałam z Chris'em, szaleliśmy jak zawsze, aż byłam cała spocona. W pewnej chwili strasznie zachciało mi się pić, więc podeszłam do stolika i zobaczyłam tylko siedzącą Perrie z telefonem w reku.
- A ty co tak sama siedzisz? - spytałam opijając drinka.
- A pisze. -uśmiechnęła się lekko.
- Z kim? - zdziwiłam się. Przecież dopiero rozstała się z Zayn'em.
- Z Adam'em.
- Jakim Adam'em? - zadałam jej kolejne pytanie i usiadłam koło niej.
- Byłam już z nim kiedyś i teraz znowu jestem. - odparła dumna.
- Słucham? - zszokowała mnie jej odpowiedz.
- Nie słyszałaś całej historii? - spojrzała na mnie, a ja zauważyłam, że jest już trochę podpita. Mogę to wykorzystać i czegoś się dowiedzieć.
- No właśnie nie. Myślałam, że strasznie ubolewasz po zerwaniu z Zayn'em.
Dziewczyna parsknęła śmiechem i ponownie skierowała na mnie swój wzrok.
- Błagam cie. Zdradzałam go przed ostatnie dwa miesiące, znudził mi się. Jest przystojny, ale brakowało mi Adam'a, więc kiedy do mnie napisał myślałam, ze posikam się z radości.
- O ja pierdole...- rzuciłam.
- A co ty myślałaś? - zadrwiła. - Wyjebałam go jak mało kto. - powiedziała dumnie.
- Ty chyba jaja sobie robisz. - odezwałam się poruszona.
No jak tak się kurwa można zachować. Przecież jeśli nie chce się z kimś być to rozstaje się, a nie odwala takie szopki. Co za menda. 
- Zachowałaś się jak dziwka. - wyrwało mi się. Chociaż.. może wcale nie wyrwało.
- Co ty powiedziałaś? - spytała zaskoczona.
- Że zachowałaś się jak dziwka, to chore dziewczyno.
- Roni. - przewróciła oczami. - Uwielbiam cię, ale raczej nie masz dużego pojęcia o facetach i jak to teraz jest.
- Serio? - odparłam sarkastycznie.
- Tak, masz jednego faceta który cie bzyka i daje hajs, więc co ty możesz wiedzieć?
O jebana. 
- Słuchaj dziewczynko. To, że mam faceta i niczego mi nie brakuje nie znaczy, że nie wiem jak to jest teraz w związkach. Ty wiesz o nich tyle co nic i nie mądrzyj się bo jesteś jeszcze gówniarą żeby o czymkolwiek dyskutować.
- Czyżby?
- Czyżby. - zacytowałam ją. - To jak się zachowałaś świadczy tylko o twojej chujowej dojrzałości.
- Widzę, że ty tylko o chujach myślisz. - uśmiechnęła się wrednie.
- Jak na razie to o jednym tylko, więc mieszczę się w normach. - odwzajemniłam jej wkurwiający uśmieszek.
- O jednym? Czyli chuj Justin'a zamienił się na Zayn'a?
Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.
- To, że tobie nie wystarczał jego nie znaczy, że mi też czegoś brakuje skarbie.
- Ach tak, nie chciał by nawet włożyć w taką rozepchaną. - rzuciła.
- Myślę, że chętniej by włożył w "rozepchaną", ale starszą dziewczynę niż jakąś jebniętą blondyneczkę która najpewniej zaspokaja się swoim wibrującym koleżką. - puściłam jej oczko.
- Ty sobie w mordę wkładasz wibrator dziwko. - powiedziała, a ja się zaśmiałam. Ale pocisnęła. uch!
- Czego się siepiesz do innych? - zobaczyłam schylającego się Zayn'a przez stół w stronę Perrie.
- Gówno cię to obchodzi. - warknęła.
- Jeśli chodzi o ciebie to masz rację, ale nie będziesz szczekała tą swoją pyskatą mordą do moich znajomych.
- Och, Maliczek udaje bohatera z nadzieją, że dziś zaliczy. Jakie to słodkie. - zrobiła smutną minę.
- Dzięki, staram się. - powiedział sarkastycznie, a ja się zaśmiałam.
- Z czego się cieszysz? - spojrzała na mnie.
- Aktualnie? Z ciebie, bo jesteś na tyle głupia, że zaczynasz się siepać do kolejnej osoby, a sama na naszą dwójkę mało zdziałasz. - powiedziałam.
- Hej hej, co się dzieje? - podeszła do nas cała banda.
- Perrie chyba przesadziła z piciem. - odpowiedział Zayn.
- Dobra, w takim razie my się zbieramy. - rzuciła Jade i podeszła do Edwards.
Ona chyba jest jakaś chora, odwala takie szopki, a później obraca to przeciwko mnie. Debil no.
Blondi gadała coś jeszcze pod nosem, ale muzyka była zbyt głośna żebyśmy coś usłyszeli. Pożegnaliśmy się z resztą dziewczyn i wszyscy usiedli przy stole wpatrując się w siebie. Ja byłam wręcz rozbawiona tą całą sytuacją. Dziewczyna którą znam już drugi rok, teraz wyskakuje z takimi tekstami. To żałosne.
W pewnym momencie popijając drinka, zachciało mi się palić. O tak, papierosek. 
- Idzie ktoś na papierosa? - zapytałam, rozglądając się po wszystkich.
- O, ja chętnie zapale. - odezwał się Zayn i podniósł rękę.
- Roni, to nie jest dobry pomysł. - wtrącił Chris na ucho, kiedy zaczęłam się już podnosić.
- Mam już kurwa dosyć chodzenia na smyczy bracie, jeśli Justin'owi się to nie spodoba to trudno. - wzruszyłam ramionami.
- Jak chcesz, ale nie mów, że cię nie ostrzegałem mała. - odpowiedział.
Poklepałam go lekko w plecy i wstałam z miejsca. Razem z Malikiem ruszyliśmy w stronę wyjścia. W środku można było palić, ale chciałam wyjść na zewnątrz i trochę się ochłodzić. Dotarliśmy przed wejście lokalu i chłopak wyciągnął paczkę z kieszeni jeansów. Podał mi jednego i od razu dał zapalniczkę. Odpaliłam i zaciągnęłam. Spojrzałam na niego, a on stał wpatrzony we mnie z lekkim uśmiechem.
- Co cie tak śmieszny? - spytałam.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka wygadana.
- Jeszcze sporo o mnie nie wiesz. - odpowiedziałam, zaciągając się kolejny raz.
- Powiesz mi coś? - zapytał, strząsając papierosa.
- Co?
- Jak to jest być ze starszym facetem i to o wiele starszym?
Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
- Normalnie, on też jest rozrywkowy. Nieraz przesadza z tymi swoimi zasadami co strasznie mnie wkurwia, ale jakoś nam się żyje. - odparłam.
- Nie uważasz nieraz, że to za wcześnie na zaręczyny i w ogóle?
- Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz jak to jest. - uśmiechnęłam się.
- No też racja. Ogólnie to jestem wielkim fanem Justin'a i jak te parę lat temu zobaczyłem wasze zdjęcia to się zdziwiłem.
- Dlaczego?
- Że już taki facet ma o tyle młodszą dziewczynę.
Zaśmiałam się ponownie. - To źle?
- Nie, ale wyobrażałem go sobie z kimś w jego wieku, a o tobie już nie wspomnę.
- No mów, mów.
Odetchnął i zaciągnął się po raz kolejny. Do czego on zmierza?
- Chodzi mi o to, że laska taka jak ty ma teraz najlepszy czas na zabawę i jakieś niewinne związki, a nie planowanie ślubu.
- Uwierz mi, że też tego nie planowałam. Poznaliśmy się i na początku chodziliśmy ze sobą do łóżka i nie było żadnego big love, to dopiero później się jakoś wywiązało.
- A nie chciałabyś być z kimś w swoim wieku albo młodszym? - spytał.
- No....chciałabym, to znaczy myślę na tym, co by było gdyby. 
- To bierz się. - zaśmiał się lekkim głosem. - wszyscy prócz Lou są wolni, ale Niall i Harry są najbardziej spragnieni miłości chyba.
- Są słodcy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- I młodsi. - dodał rozbawiony.
- Słuszna uwaga mistrzu. - rzuciłam.
- Możesz tak do mnie mówić.
- Dzięki za pozwolenie. - zachichotałam.
- Słodki dźwięk.
- Jaki? - spojrzałam na niego.
- Jak się tak śmiejesz.
- Czy ty mnie podrywasz? - podniosłam lekko brwi.
- Niee, wole nie zadzierać z Justin'em i na prawdę do siebie pasujecie.
- A ty jak? Perrie po prostu odjebała po całości. - zmarszczyłam czoło.
- Weź mi nawet nic nie mów, ale może i lepiej, nie miałem czasu się zakochać.
- Masz rację, czyli co teraz? Przelotny sex tylko? - poklepałam go po ramieniu.
- To nie jest głupi pomysł Profesor Sex.
- Będziesz mnie tak nazywał? - zapytałam.
- Tak, pasuje do ciebie. A jak będę miał jakiś problem to mogę się do ciebie zgłosić?
- Zawsze i wszędzie.
Chwilę postaliśmy i wróciliśmy do środka i dopiero teraz wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam ile mam nieodebranych połączeń: Justin xx nieodebrane połączenia (34). O Boże.. 
Otworzyłam szeroko oczy i skierował ekran do Chrisa który teraz zawzięcie gadał z Harry'm.
- O kurwa. - powiedział Harry.
- Masz przejebane. - dodał Chris.
- Gdybyś była moją dziewczyną. - zaczął Styles.
- Narzeczoną. - wtrącił przyjaciel.
- Czy narzeczoną, to chyba bym już tu przyleciał gdybyś za piątym razem nie odebrała.
- Też jesteś nadopiekuńczy? - spytałam.
- Nie ale bym się martwił.
-  A wiesz co ja Ci powiem? - znowu zaczęłam.
- Co? - zapytał zaciekawiony co mu powiem.
- Dziwię się, że taki chłopak nie ma dziewczyny, serio. Jesteś miły, uprzejmy, zabawny i bardzo przystojny, więc to chore.
- Chcesz go przelecieć? - zaśmiał się Chris.
- Pewnie gdybym nie miała faceta to dążyłabym do tego. - ja również się zaśmiałam.
- A ja bym nie odmówił. - puścił oczko Harry.
Ależ on jest kurwa przystojny i te dołeczki, robią z niego takiego słodziaka.
- Ale masz faceta i to nieźle wkurzonego Roni, więc lepiej do niego zadzwoń. - powiedział Chris pokazując na mój telefon który ponownie wibrował.
- Dobra, to zaraz wracam.
Ścisnęłam w ręku telefon i wyszłam na zewnętrzny balkon w klubie. Na szczęście nie było na nim dużo ludzi, więc mogłam bez problemu rozmawiać. Telefon przestał dzwonić, dlatego wybrałam numer Justin'a i przyłożyłam telefon do ucha. Myślałam, że trochę poczekam, a tu dupa, odebrał po jednym sygnale.
- Halo! - podniósł głos.
- No halo. - rzuciłam skruszona.
- Gdzie ty kurwa jesteś Roni? Dzwonie do ciebie czterdzieści razy a ty nic.
Chciałam podejść do barierki, ale lekko zakręciło mi się w głowie i sama z siebie zaczęłam się śmiać. Jestem trochę pijana. 
- Trzydzieści pięć razy tak na prawdę. - rzuciłam rozbawiona.
- Nie wkurwiaj mnie Roni, błagam cię. - powiedział przez zęby. - Gdzie ty jesteś i z kim? - warknął ponownie.
- W jakimś klubie z Chris'em, Kendall i chłopakami.
- Jakimi chłopakami.
- Tymi z One Direction.
- A skąd ty się z nimi znasz? - spytał.
Kolejne przesłuchanie, nie zniosę tego no!
- Z dupy no! A skąd mogę się z nimi znać? Poznałam na gali i poszliśmy się napić, a ty jak zwykle masz kurwa problem! Ja jakoś nie miałam jak.....
- Ale...- przerywał mi.
- ...zadzwoniła do ciebie jakaś blondi i od razu poleciałeś chuj wie gdzie i sam mnie zostawiłeś....
- Ro...
- ...to co ja miałam zrobić hmm..?
- Nie krzycz tak. - rzucił już spokojniej.
- To ty mnie nie przesłuchuj, bo kurwicy dostanę! - krzyknęłam ponownie.
- Opanuj się.
- Nie rozkazuj mi!
- Co Ci odbiło? - zapytał zdziwiony. Jajco psycholu.. - Upiłaś się oczywiście nie?
- Ja się upiłam czy ty?
- No ty. - odparł.
- Więc to moja sprawa. Ty jesteś nie wiadomo gdzie i zostawiłeś mnie samą, więc zajęłam się sobą. Teraz rób sobie co tam robiłeś i zostaw mnie w spokoju.
- Mam cię zostawić w spokoju? - parsknął śmiechem z niedowierzania.
- A głuchy jesteś? - warknęłam zła.
- Nie takim tonem.
- Bo co?! Powiedz mi kurwa dlaczego? Taki ważny i dorosły jesteś, że nic Ci nie można powiedzieć? Mam to w dupie już rozumiesz? Mam dosyć zamykania się, kiedy tobie coś nie pasuje. Nie będziesz mną rządził to w końcu!
- Nie ruszaj się stamtąd rozumiesz? Zaraz będę.
- Powodzenia. - dodałam sarkastycznie.
- Ver..- nie zdążył już nic powiedzieć, ponieważ się rozłączyłam.
Co za kretyn, jak zwykle musi być jak on chce. A wiecie co jest najgorsze? Że przez tyle czasu dawałam mu się i tylko przytakiwałam, bo już nie chciało mi się z nim kłócić, ale teraz koniec. Koniec z tą całą szopką i przytakiwaniem. Mam własne zdanie, własne przemyślenia i własne życie, a on nie ma prawa w nie ingerować.
Oparłam się o barierkę i patrzyłam w niebo. Bomba mi już schodzi czyli jest dobrze. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głośno i w tym momencie poczułam, że ktoś za mną staje i opiera ręce koło moich. Zerknęłam na lewą rękę i zobaczyłam zegarek. Harry. 
- Dlaczego tu sama stoisz? - spytał wprost to mojego ucha.
Momentalnie przeszły mnie ciarki i ta jego chrypka..
- Pokłóciłam się z Justin'em i stwierdził, że tu jedzie.
- A ty co na to? - zadał kolejne pytanie.
- Życzyłam mu powodzenia. - odparłam a chłopak się zaśmiał gardłowo.
- Jesteś wredna. - rzucił pocierając nosem o mój tył głowy.
Odwróciłam się do niego, że staliśmy twarzą w twarz i spojrzałam mu w oczy.
- Jestem po prostu szczera. - uśmiechnęłam się.
- Czyli mogę mieć pewność, że to co mówiłaś o mnie w środku jest prawdą?
- W stu procentach. - zaczęłam bawić się guzikiem od jego jasnej koszuli.
Co ty odwalasz Roni?
- Ile ty masz w ogóle lat? - przegarnął mi włosy z czoła.
- Po pierwsze, kobiety nie pyta się o wiek, a po drugie jestem dla ciebie za stara. -zaśmiałam się.
- Lubie starsze.
- Słyszałam. - poklepałam go po klatce piersiowej.
- Szkoda, że jesteś zajęta.
- Szkoda, że ty wolny skarbie, ale nic nie trwa wiecznie, więc nigdy nie wiesz co się stanie.
- Słyszałem, że seksuologię studiujesz.
- Tak.
- I czego ciekawego się dowiedziałaś? - spytał.
- Wielu rzeczy, tych praktycznych, które można wykorzystać i tych miej przydanych które nigdy Ci się nie przydadzą.
- Nauczysz mnie czegoś? - podniósł jedna brew.
- Nie patrz tak na mnie, bo źle to się skończy.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie.
- Bo jestem pijana, a ty przystojny.
- I masz faceta. - dodał.
- I mam faceta. - powtórzyłam.
- Roni! - usłyszałam krzyk Chris'a zza pleców Harry'ego.
Od razu spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam biegnącego go z komórką w ręku. Harry również się odwrócił i czekaliśmy, aż Beker dobiegnie.
- Co jest? - zapytałam.
- Justin do mnie dzwonił i już tu jest. - powiedział brunet, a ja aż się zakrztusiłam powietrzem.
- Myślałam, że jaja sobie robi.
- Roni. -ponownie usłyszałam swoje imię i zamarłam.
Moim oczom ukazał się Justin w trochę obcisłych jeansach, czarnej koszulce i białych trampkach. Zbliżał się do nas, a moje przerażenie ponownie zamieniło się w złość.
- Po cholerę tu przyjechałeś? - rzuciłam.
- Po ciebie kochanie.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram.
- Proszę cię Veronica już przestań.
- Nie mów do mnie Veronica, jestem Roni i zapamiętaj to sobie.
- Dobrze, skarbie, możemy jechać już do domu? - znowu zaczął.
- Jedź Roni. - szepnął Chris i kiwnął głową.
- Dobra! - podniosłam głos i rzuciłam rękami w powietrze.
Za chwilę Justin złapał już moją dłoń i chciał iść do wyjścia, a ja wyrwałam dyskretnie rękę i stanęłam.
- Chce się pożegnać. - powiedziałam. - To buziaki, do jutra Chris. - przytuliłam go, a następnie podeszłam do Harry'ego. - Ty też buziaki. -pocałowałam go w policzek i również przytuliłam. - Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. - uśmiechnęłam się.
- Ja też, narazie mała. - odwzajemnił uśmiech.
Odwróciłam się w stronę Justin'a i widziałam jego wściekły wzrok. Jest! Punkt dla ciebie Roni, niech się wkurwi. 
Położył rękę na moich plecach i pokierował w stronę wyjścia z balkonu, a później z klubu. Podeszliśmy do jego samochodu i spojrzeliśmy na siebie.
- Możesz mi powiedzieć co Ci odjebało? - spojrzał na mnie.
- Nic, po prostu napiłam się i potańczyłam sobie.
- Chodzi mi o to co gadałaś przez telefon.
- To sama prawda, powiedziała Ci wszystko co myślę.
- Czyli co, czujesz się jak w klatce? Nie masz własnego zdania?
- Dokładnie tak i mam tego dosyć, męczy mnie to już. Zawsze musi być po twojemu, a ja też mam własne zdanie i coś dopowiedzenia w tym związku do jasnej cholery.
- Wiem..- powiedział skruszony. - Masz rację, ale nie lubię takich sytuacji, jak wydzierasz mi się do telefonu.
- Sorry..
- Jesteś zła? - złapał za mój podbródek.
- Nie słońce. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Jestem wkurwiona. - warknęłam i wywróciłam oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami. - dodał szybko.
- Coś jeszcze Ci się nie podoba? - rzuciłam.
- Jedziemy do domu. - stwierdził i wszedł do samochodu, trzaskając drzwiami.
Po chwili zrobiłam to samo i byliśmy już w drodze do domu. Nie odzywaliśmy się do siebie, jedyne co było słychać to ciche radio, a w nim piosenka Rihanna'y - Only Girl. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, bez słowa wysiadłam z auta i poszła otwierać drzwi. Po ich otwarciu, poszłam na górę, gdzie trafiłam do sypialni. Szybko zdjęłam ciuchy i weszłam do łazienki w pokoju w której zmyłam makijaż i umyłam zęby. Po wszystkich wygodnie ułożyłam się w łóżku. Nie widziałam, ani nie słyszałam Justin'a i tak na prawdę nie obchodzi mnie co robi. Zamknęłam oczy, chcąc jak najszybciej zasnąć, ale nie było mi to dane. Po niedługim czasie, drzwi sypialni się otworzyła i wszedł mój ukochany narzeczony.
- Spisz? - spytał prawie szepcząc.
- Nie, bo mi przeszkadzasz.
- Możemy już się jutro pokłócić?
- Oczywiście, bardzo kuźwa chętnie.
- I ten twój sarkazm, kocham go. - szepnął opierając się o łóżko i lekko pochylając się nade mną.
- Oj przestań Justin. - przewróciłam się na drugi bok, przykrywając bardziej kołdrą.
Po chwili poczułam jak łóżko lekko ugina się pod jego ciężarem. Jedną rękę przerzucił przez moją talię i przysunął bliżej mnie. Pocałował mnie w szyję i szepnął do ucha.
- Kocham cię.

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 2

Witam wszystkich  z tej strony Chris!  Jest to mój pierwszy blog tego typu i nie wiem, czy będę wystarczająco dobry, dlatego każdy miły komentarz znaczy dla mnie więcej niż 100 neutralnych <3... Doszły też zmiany w zakładce kontakt, byście wiedzieli więcej o nas, a dla stałych czytelniczek Verosiema, byście poznali mnie ;) Zachęcamy do komentowania, ponieważ na prawdę jest to dla nas ważne, im nas więcej tym weselej i wiemy, że ktoś czyta to co robimy. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i na razie, miłego czytania! ♥
  • Napiszcie czy chcielibyście żebyśmy nagrali vloga!
  •  WYSTARCZY, ŻE NAPISZECIE "X"



Z perspektywy Chris'a



 Podszedł do mnie wysoki, wytatuowany brunet. Powiedział tylko cicho: "Kocham cię Chris". Potem nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Po chwili zadzwonił budzik. Koniec snu. Kolejny dziwny sen. Włączyłem mojego notbook'a na przegląd muzyczny i zobaczyłem następujące nagłówki : "KONIEC ZERRIE! Perrie odeszła od Zayn'a. Wyznała, że od miesiąca ma kochanka! WIĘCEJ TUTAJ --->", potem "TAYLOR SWIFT UZNANA ZA NAJGORSZĄ PIOSENKARKĘ ROKU!", a na końcu Newsów był tylko nieduży nagłówek, jednak wywołał on uśmiech na mojej twarzy "Ke$ha pracuje nad nową płytą? Kolejny hit, czy nowa porażka?". Poza Justinem, "narzeczonym" Roni, to Ke$ha jest jedyna sławą jaką znam. I muszę przyznać, że równa z niej laska. Poznaliśmy się niecały rok temu w klubie. Podbijała do mnie dziewczyna, tak na oko z 17 lat, to kazałem jej się ogarnąć. Jeszcze się uczy, to niech się za naukę weźmie, a nie po klubach lata w środku tygodnia, i nagabuje nieznanych facetów, na loda w kiblu. No bez jaj. Po spławieniu małolaty zamówiłem tequilę. Obok usłyszałem damski głos proszący to samo. To była ona. KE$HA! Wtedy tego nie wiedziałem. Pogadaliśmy, powiedziałem jej, że jestem perkusistą, a ona, że piosenkarką. Pośmialiśmy się, po obgadywaliśmy ludzi z branży. Było fajnie, wymieniliśmy się numerami i czasem chodzimy do klubów. Po przeglądzie wypiłem tylko kawę i poszedłem potrenować. Wsiadłem na mój rower stacjonarny, a potem brzuszki. I ma się ten wygląd. Standardowo potem prysznic, a następnie pograłem sobie, by nie wyjść z wprawy. Gdy sobie grałem dostałem sms'a od Ronie. Czego może chcieć? Odczytałem: Wpadaj moja dziwko :*. Odpisałem: Jaha mój alfonsie. zawsze tak ze sobą gadamy. Inni tego nie rozumieją, ważne, że my tak. Roni jest mi najbliższa. Jest moją siostrą, mimo, że nie łącza nas więzy krwi. Znamy się od małego. Gdyby było trzeba, byłbym pierwszą osobą jaka oddałaby za nią życie. I poza jej rodzicami, to chyba jedyną... Jesteśmy "tymi fajnymi", ale nie mamy dużo przyjaciół. Ja ze względu, że mam mało "męskie" zainteresowania i sram sarkazmem i ironią, ona, bo jest zbyt chamska i też sra sarkazmem. Na dodatek, jej zazdroszczą chłopaka. Ja nie mam dziewczyny by mi zazdrościli. Cóż trzeba się było do tej wariatki szykować. Wykapałem się ponownie, a potem ubrałem się w sportową elegancję. Gdy wychodziłem zaczepił mnie Hanz, Niemiec właściciel kamienicy. Był miłym facetem koło 50, miał żonę Helgę. Obydwoje emigranci.
sen w ciągu mojego samotnego życia. Ranek jak każdy inny. Życie tutaj na obrzeżach L.A. jest inne niż w Hollywood. Mieszkam sobie w małej kawalerce, w jednej ze starszych już kamieniczek na obrzeżach. Znowu wylali mnie z roboty. Ale to zdarza się notorycznie, bo jestem "niezdyscyplinowany". Wziąłem
mojego notbook'a i włączyłem przegląd muzyczny. Od razu wyskoczyły mi krzykliwe napisy. Jeden był dziś olbrzymi "
-Chris, wiem, że Cię znowu wylali...
-Skąd? - uznałem, że taktyka "nic nie wiem, nic nie widziałem i nic nie słyszałem" będzie najlepsza.
-Wracałeś wczoraj o 4 nad ranem, z tym, że byłeś na ostrej bombie i pobudziłeś wszystkich lokatorów. Oczywiście poza Helgą. Nie wiem, jak ta kobieta może tak twardo spać. Jej by nawet nalot bombowy nie obudził... Ale zbiegamy od tematu. Zalegasz mi z czynszem za ten miesiąc. Ale jesteś mądra głowa, masz talent, ale krnąbrna cholera  Ciebie. Mam propozycję, nie do odrzucenia... Możesz nie płacić mi jeszcze 2 miesiące, ale masz tydzień na znalezienie roboty, z której nie zwolnią Cię, po kilku dniach. Plus, za 2 miesiące mam widzieć cały zaległy czynsz i masz już od tego momentu płacić regularnie. Jasne?
-Natürlich! - rzuciłem tylko po niemiecku i uciekłem. Równy z niego koleś, ale wiem, że wkurza go, gdy ktoś mówi po niemiecku, bez akcentu. Nie rozumiem Niemców, tylko kiełbasę jedzą, słuchają lipnej muzyki, dziewczyny maja szkaradne, a język... Co najmniej powiedziane, że brzmiący jak piła mechaniczna... Do Roni dojechałem w godzinkę. Wszedłem do ich "przytulnych, czterech kątów". Te cztery to raczej razy sto. Anyway... Roni siedziała w kuchni pijąc sobie kawkę. Znowu miała "ten" humor. Musiała być wczoraj u rodziców, powrócił temat dzieci, a potem Justin ją pół nocy katował fochem, że ONA NIE CHCE
RODZIĆ, JAK ON BĘDZIE MIAŁ OCHOTĘ NA DZIECKO. Nic do niego nie mam, nawet go lubię, ale myślę, że im nie wyjdzie. Życie. On nie jest dojrzały, a Roni jest potrzebny facet z jajem, który da jej bezpieczne życie, ale gdy będą docierali do granicy rutyny, zrobi coś szalenie szalonego.
-Siadaj lala..- rzuciła tylko.
-Też cię kocham i ciesze się na twój widok. I wiem, że ty tez już wiesz, że znowu mnie wylali - wysiliłem się na gardłowy śmiech - Roni znowu ten sen...
-Chris, czy to jakiś problem? - spytała.
-Tak...-powiedziałem po chwili namysłu.
-Może jesteś biseksualny? Sam mi mówiłeś, że dziewczyny nie kręcą Cię tak bardzo, że nie potrafisz, tego określić, ale czujesz ten pociąg do mężczyzn...
-NIE JESTEM BISKESEM! Rozumiesz, że nawet jeśli - to to oznacza kosę pod żebro w mojej dzielnicy. Nie każdy ma słodkie i beztroskie życie z gwiazdą.
-Spokojnie...-przytuliła mnie- Nie maż się, ani nie wściekaj, bo już mi jeden z fochem wystarczy. Chcę tylko byś był szczęśliwy, a wiem doskonale, że biseksualiści są normalnymi ludźmi.
-Zamknij ta śmierdząca japę i zrób mi kanapkę - dałem jej całusa w czoło. Nawet jeśli "NIBY" jestem biseksualny to nie chce taki być. Być inny niż reszta. Oznacza to śmierć w biednych dzielnicach. A mi się nie spieszy na tamten świat... Jestem hetero, muszę pamiętać o tym. Dziś też jakąś laskę zaliczę, by nie myśleć o tym co gada Roni. Ona żyje za wygodnie, nie wie jak to jest tam... Po chwili usłyszeliśmy chrobot zamka. O Justin wraca. Musze się pierwszy z nim przywitać, bo się wkurzy. Ten koleś jest zazdrosny bardzo, nawet o mnie. Ale to ich biznes.
-Hej Justin! Wiem, że się cieszysz, że siedzę z Twoja dziewczyną hehehehe!-śmiałem się, bo już z tej sytuacji miałem bekę.
-Witaj Chris -powiedział z radością w głosie- ale nawet dobrze, że jesteś. Mam 3 dodatkowe zaproszenia na Galę. Oczywiście jedno dla mojej przepięknej narzeczonej - puścił oczko do Roni- a pozostałe... generalnie jest dla Ciebie, bo Roni mnie o to prosiła. A co tam u ciebie, masz z kim iść?
-Generalnie to okej... Wiesz co, nie....
-No to fajnie się składa, bo wiesz mam taka modelkę Kendall, będzie występowała w moim następnym teledysku i w twoim chyba typie jest... - puścił mi oczko
-Może jest...
-No ale chcesz z nią iść?
-No oki, byleby to nie był jakiś pasztet.
-Nie jest! Tylko Roni jest od niej ładniejsza! No to jutro u nas będzie czekała. Fajna dziewczyna, myślę, że się dogadacie.
Rzygać mi się chciało od tej słodyczy i jeszcze jej kupił 1824 róż. Ponieważ tyle dni się znali. nawet nie, że byli para. 1824 dni temu się poznali... Trochę żałosny, że po takich akcjach robi te "cukiereczki", ale grunt, że między nami jest dobrze. Nawet się lubimy. Chyba, że są po kłótni z Roni. Wtedy mnie po prostu nie trawi. I dobrze. Zebrałem się od nich i pojechałem szykować się do klubu. Szybko się wyszykowałem i pojechałem na 20.30. Klub już żył. Tutaj pracują prawie całą dobę. Wszedłem do środka. Trochę potańczyłem. Pomogłem Dj, bo słaby był i fajnie było. Dopóki nie odbyła się akcja pod barem. Poszedłem zamówić sobie drinka, i podbija do mnie stara ropucha. Z twarzy po 40...?
-Hej słodziutki... chcesz się zabawić? - prawie bełkotała, już pijana.
-Nie... słuchaj kobieto jesteś żałosna, zbieraj się stąd, wytrzeźwiej, znajdź pracę, zacznij dogadywać się z dziećmi, nie wiem, zapisz się do szkółki niedzielnej i świeć kurwa przykładem, a nie robisz z siebie starą kurwę w klubach dla młodych.
-Cooo? - wybełkotała i beknęła mi w twarz.
-Ty masz już chyba dosyć. Zostaw mojego chłopaka starucho...- powiedział wysoki blondyn. Odepchnął ja lekko i mnie przytulił. Na ucho wyszeptał mi, że to inscenizacja. Że ona narzuca się wszystkim facetom i tylko jeśli "masz chłopaka, masz spokój".
-Ale ja nie jestem gejem...- wyszeptałem. Jednak, gdy blondyn mnie pocałował, miałem jeden z największych wzwodów, jakie miałem w życiu. Zacząłem marzyć o nim... o jego ciele... zacząłem ja go chętniej całować... CO JA ROBIĘ?! NIE POCIĄGAJĄ MNIE NAWET W 1% FACECI! JESTEM HETERO! Odepchnąłem go lekko.
-Słuchaj całujesz lepiej niż mój były chłopak. Jestem biseksualny. Spoko nic się nie stało. Podobało Ci się prawda?
-Nie - skłamałem, wypiłem szybko drinka i wyszedłem.
Gdy wróciłem do domu padłem tylko na łóżko. Nie mogłem spać cała noc. Co się ze mną dzieje... Minęła 6, rozpoczął się ruch na ulicach, minęła 7... 8.... Dostałem SMS od mamy: Hej Synek! Przyjdź szybko, mam pewien problem, o jakim muszę z Tobą pogadać. Mam ciasto... Było się trzeba zwlec. najpierw kąpiel, potem ubrałem się i pojechałem do niej. Jak zwykle mama była ubrana w swój strój pokojówki. Moi rodzice nie są bogaci, nawet dosyć biedni... Mama jest pokojówką w domu jakichś bogaczy,a tata felietonistą w gazecie. Jego pasja jest pisanie, jej muzyka, ale nigdy im nic z tego nie wyszło. Usiadłem w kuchni, gdzie bawiła się moja młodsza siostrzyczka Juana. Zapomniałem powiedzieć, że mama jest Argentynką.
-Co tam młoda? Jak w szkole?
-Dobrze, mam wysoka średnią, a na dodatek pan Wilson powiedział, że mam wrodzony talent aktorski. Dostaję same pierwszoplanowe role. Oooo i zrobiłam dla Ciebie laurkę! - podskoczyła i podała mi malutki rysunek. Obok całkiem ładnej dziewczynki, stał wysoki, nieprzeciętnie zbudowany facet, ubrany jak superbohater. Po chwili do pokoju weszła mama.
-Jesteś Chris! Ciasto jest w lodówce. Czekoladowe, twoje ulubione - powiedziała i mnie przytuliła, po czym włączyła żelazko i zaczęła prasować ubrania. Całe sterty...
-Mamo, co ty robisz? Prasujesz dla szpitala ubrania?
-Nie, ale wiesz, że Masza, druga pokojówka została deportowana z powrotem do Rosji, a oni znaleźli Oksanę. Miłe dziewczę, ale za grosz nic nie potrafi zrobić. Choć nieźle gotuje. Słabo też po angielsku mówi, ale dobrze, że mnie stara poczciwa Masza trochę po rosyjsku nauczyła, to się w podstawowych sprawach z
tą nową dogaduję. A u Ciebie synek?
-Justin zabiera Roni na Grammy i idę z nimi, i z taką Kendall...
-Czy to miła dziewczyna?
-Nie wiem...
-A ładna?
-Nie wiem...
-To co ty synu wiesz!
-Niewiele...
-Oj, zmarkotniałeś mi! A teraz jedz już to ciasto.
Usiadłem i zacząłem jeść ciasto, mama opowiadała mi o pracy, potem siostrzyczka o szkole. Było miło, na chwilę się oderwałem od tej szarugi, jednak wróciłem do siebie, i powróciły wspomnienia z poprzedniej nocy. 14... 15... SMS od Roni: Szykuj się, za dwie godziny u nas! Wstałem, wziąłem prysznic i ubrałem się. Nie w smoking czy garniak, tylko jak ja lubię. Vansy, do tego czarne rurki. Na górę biała koszulka, i na nią czerwona koszula. Nie było szałowo. Normalnie. Przecież ja też jestem normalny... No nic. Wsiadłem do taksówki i pojechałem do Rostin (Zlepek Roni  i Justin. Taki sam jak mają wszystkie sławne pary). Pamiętam pierwsze nagłówki z Roni. Czy Justin ma kolejna wybrankę? KIM JEST TAJEMNICZA MIŁOŚĆ JUSTINA?! Kobieta Justina przyłapana podczas joggingu!  No cóż... cena bycia NARZECZONĄ SŁAWY! Zastukałem do drzwi. Moje serce, które powinno się cieszyć, że jedziemy na rozdanie Grammy, pękało jednak ze smutku... Kim jestem? Czemu mogę być inny od innych? Czy jestem gorszy? NIE CHRIS! Nie zapominaj, że życie nauczyło Cie tego, że Ci którzy siedzą biernie w miejscu i płaczą dostają kopa w dupę najmocniej od losu. Skryj te bzdetne pytania pod maska swojego sarkazmu . drzwi otworzyła mi Roni. Wyglądała nieziemsko...
-No, no, no! Gdzie piękności pożarłaś mojego pasztecika Roni Bien?!
-Stuknij się w łeb, wariacie! - ucałowała mnie w policzek po przyjacielsku - Coś tak mało galowo wyglądasz...
-Jestem muzykiem, nie celebrytą. Ja idę tam by rozmawiać o mojej miłości. Inni by błyszczeć w świetle fleszy.
Po chwili ruszyliśmy limuzyną wraz z Kendall, dziewczyna jaką przyprowadził mi Justin. Jazda długa może nie była, jednak, już kilka przecznic od samej gali trwało piekło. Wszędzie reporterzy, fani, pomniejsze gwiazdy starające się wybić. Wyglądało to jak cyrkowe przedstawienie. Gdy zajechaliśmy wysiedliśmy po kolei na czerwony dywan. Najpierw Justin. Oczywiście najpierw machanie, potem podał Roni rękę, by wysiadła z klasą. Zdziwiło mnie, bo wzbudziła ona więcej entuzjazmu niż on... Potem skromnie wysiadłem ja. Może nie zostałem obfotografowany tak bardzo, ale kilku paparazzi pstryknęło mi sporo zdjęć... Niby czemu, tylko dlatego, że jestem na gali? Z ważnego muzycznego święta zrobiono pożywkę dla brukowców. No nic. Weszliśmy do amfiteatru, gdzie trwała uroczystość. Wszędzie motywy muzyczne i eco. No tak ECO znaczy cool. Szkoda, że większość osób zasiadających na tej sali jeździ hammerami, które palą mnóstwo szkodliwej dla środowiska benzyny. No, ale Ecool. Co trendy musi być na tej sali. Mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie... No to się Justin nieźle postarał. Po mojej lewej usiadła Kendall, a ja trzymałem ją za rękę. Była taka śliczna.... Po chwili obok nas usiadł jakiś zespół. Po mojej prawej jakiś śniady brunet, potem chłopak w lokach, blondyn i dwóch szatynów. Kątem oka wyłapałem, że koleś obok mnie jest ubrany w identyczny strój tylko z odwrócona kolorystyką. gdzie ja czarne, on białe, gdzie ja białe on czarne.
Gala rozpoczęła się. Najpierw kilka przemówień pod publikę, potem nagroda dla najlepszej piosenkarki roku - Cher Lloyd. Następną dostał... JUSTIN TIMBERLAKE! Wszyscy byli szczęśliwi... no poza konkurencją. a Roni... pękała z dumy, nawet poleciały jej łzy. Justin wszedł na scenę. Z jego twarzy promieniała duma i radość. Po wkroczeniu i odebraniu nagrody stanął przodem do publiki, wziął mikrofon w rękę i zaśpiewał jeden  najpiękniejszych utworów. "Lovin You" poleciało ze wszystkich głośników. Piosenkę zadedykował Roni. Szlochała... tak bardzo...
-Justin chciałbyś coś powiedzieć?
-Tak, pragnę podziękować wszystkim. W szczególności Roni mojej narzeczonej, która wkrótce zostanie moją żoną. Z którą założę rodzinę. Chcę podziękować mojemu menadżerowi, moim chórkom. Naprawdę ta nagroda to wielkie wyróżnienie. czuję się niezwykle podekscytowany, ale i dumny. Jednym słowem: Dziękuję!
-Nie masz komu dziękować, to Twój osobisty sukces...
-Wiem, ale tyle osób, tak wiele dla mnie zrobiło... Roni proszę przyjdź do mnie...
Roni weszła na scenę i przytuliła Jus'a. Wszyscy bili brawo, na stojąco. W powietrzu było tyle miłości. Aż miało się ochotę kogoś przytulić. Spojrzałem na Kendall. Przytuliliśmy się, a ona była tak ciepła... Po chwili było przyznawanie nagród dla najlepszego zespołu roku...
-DZIŚ WYGRYWA ONE DIRECTION! Chłopaki zapraszam na scenę po nagrodę! - krzyczała do
mikrofonu Madonna, tego roczna prowadząca. Grupka obok mnie podniosła się i weszła na scenę.
-Chcielibyśmy podziękować wszystkim za tą nagrodę. Gramy nie dla nas, lecz dla naszych fanów. To, że jesteśmy dziś tutaj jest zasługą losu. Że jurorzy wpadli na pomysł połączenia nas. Kto wie czy jeszcze kiedyś odbierzemy kolejną grammy, ale na pewno będziemy dalej grać.
Po tym zaśpiewali ich najnowszy kawałek - Best Song Ever. Otrzymali owacje na stojąco. Następna nagrodę dla najlepszego zespołu damskiego dała wraz z Madonną Roni. Otrzymały ją jakieś Little Mix czy Fix. Nie słyszałem dobrze, bo było to krótkie, na dodatek gratulowałem Justinowi nagrody.
-No nieźle Jus, teraz masz kolejną statuetkę do kolekcji. Już wszyscy czekają na nową płytę. może za rok znowu wygrasz? - śmiałem się i mu gratulowałem.
-No - też się zaśmiał - mam tylko nadzieję, że Roni dalej będzie tak cudowna... - rozmarzył się i spojrzał na swoją narzeczoną schodzącą ze sceny.
Roni usiadła obok mnie (zamieniła się z Kendall, która gawędziła z Justinem o jego teledysku nowym, w którym ma wystąpić) i oglądała dalej rozdanie nagród.
-Hej Roni...
-Hej, czego chcesz Chris?
-Jesteś dumna z Jus'a, to widać.
-A dlaczego miałabym nie być?
-Nie, nic. Już nawet irytacja o dzieci Ci przeszła....
-Nie niszcz mi humoru - uśmiechnęła się blado.
-Oki, zaraz bankiet, chyba Jus udzieli wywiadu, nie?
-Udzieli go z nami - pogłaskała mnie po ramieniu.
Zapaliły się światła i wszyscy zaczęli iść do sali obok, gdzie zaczyna się najwystawniejszy bankiet w całym L.A.
Szedłem wraz z Roni i Justinem o raz Kendall. Nagle zaczepił nas reporter.
-Panie Timberlake, jestem Mike Flannangan z gazety The Sun. czy udzieli mi pan wywiadu, wraz z narzeczoną.
-Oczywiście, jeżeli nie macie nic przeciwko? - odpowiedział Justin i spojrzał na Roni, i na mnie idącego za rękę z Kendall.
-Nie, damy ten jeden wywiad, a potem będziemy się bawić - uśmiechnęła się Roni.
Usiedliśmy na wielkich czerwonych kanapach, przeznaczonych do tego celu. Mężczyzna zrobił kilka zdjęć Jus'owi ze statuetką, potem przytulającego Roni.
-A więc, czy byłeś zdziwiony, że wygrałeś?
-Szczerze, to tak - uśmiechnął się tajemniczo Justin.
-No to nic dziwnego - puścił mu oczko Mike i wybuchnął śmiechem - no, ale bardziej od Ciebie interesuje nas Twoja narzeczona...
-Roni? - spytał Justin zdziwiony
-Ja? - odparła ze zdziwieniem
-No tak... No to cy prawda jest to, że przyjaźnisz się z Jennifer Lopez?
-Nie, znamy się i lubimy, ale ona nie jest moją przyjaciółką. Ja mam mało przyjaciół, a najlepszym jest chris.
-W takim razie kim jest Chris?
-To ja... - zamachałem mu ręką.
-Ooooo jaka sensacja!  Powiedz Chris kim jesteś?!
-No nikim ważnym, bezrobotnym perkusistą...
-Ekscytujące! Młoda gwiazda! Odkryta przez samego Timberlake'a!
-Oczywiście, właśnie szukamy dla Chris'a zespołu.. -skłamał Jus.
-Na nas już pora Jus... - powiedziała cicho Roni.
-No to dziękujemy panu, panie yyyy.... Mike! - powiedział Justin i podał mu rękę.
-Ja też - powiedział bardzo szczęśliwy dziennikarz. co mu do kurwy nędzy chodzi po głowie. już widzę, że nieźle nas obsmaruje. jedyną osobą, jakiej nie był ciekawy była biedna Kendall.
-Justin czemu skłamałeś?
-Dziennikarze to idioci, zawsze coś pokręcą. I by wyszło, że werbuje młode talenty, by je marnować. Wiesz takie głupoty. Przepraszam was, muszę zadzwonić, do Mandy.
Justin odszedł od nas i wykonał telefon. Zapalił, chyba się denerwował. Roni już patrzyła na niego zmartwiona.
-Kim jest Mandy? -  spytałem się jej, gdy Kendall poszła pogadać z jakąś swoją znana znajomą.
-Jego nowa menadżerka. Uratowała mu sytuacje z ostatnią piosenką i w goóle. wiesz stała się mu bliska jak siostra. Jak ty mi... - powiedziała i przytuliła mnie Roni.
-Weź, nie rób siary, bo pomyślą, że zdradzasz Justin'a, a mi się nie marzy być obsmarowanym w gazecie. Podochodziliśmy chwile i pogadaliśmy, Veronica poznała mnie jeszcze z dziewczynami z little Mix. Wtedy podszedł do nas jeden z chłopaków z One Direction. Ten Blondyn.
-Hej jestem Niall. Jak tam dziewczyny, najlepszy zespole?
-A świetnie Horanku - uśmiechnęła się Perrie
-To super, idziecie z nami na imprezę do klubu?
-No jasne, tu jest drętwo...
-A wy? - spojrzał na nas blondyn.
-Jasne - odparłem. W końcu dobra zabawa, a nie spinanie dupy, przed fotoreporterami.
-No nie wiem... wiesz Justin może nie chcieć...
W tym momencie podszedł do nas Justin i odciągnął na bok Roni. Podeszła do mnie Kendall i wzięła mnie za rękę, to było takie miłe... Jednak przyjrzałem się twarzy Roni, było jej smutno. Po chwili wróciła do nas, a Jus biegł w przeciwnym kierunku, tylko krótko nam zamachał.
-I co? - spytał się Horan
-Nic, mogę jechać z wami...
-To super - powiedział i ją przytulił po przyjacielsku.
-Ej kicia, co się stało? - spytałem się jej.
-No Justin, wiesz, wywiady i praca i te sprawy, i Mandy go wezwała, bo maja jakieś zjebanie przy nagrywaniu i trzeba nagrywać od nowa, nowy singiel, ma być przebojem i wiesz...
-Dobra nie myśl o tym. Zabawisz się z nami. Weź Kendall i ogarnijcie się w damskiej, a ja popilnuje drzwi. A potem do klubu, schlejemy się drogą whisky...

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 1

Witam wszystkich na oficjalnym otwarciu bloga, z tej strony Roni! Od dziś zostaną publikowane rozdziały, raz w tygodniu, chociaż moją być wyjątki i rozdział zostanie dodany dwa razy na tydzień. Mam nadzieję, że ten blog zrobi taką samą furorę jak "Love never dies" i liczę na was kochani! Zachęcamy do komentowania, ponieważ na prawdę jest to dla nas ważne, im nas więcej tym weselej i wiemy, że ktoś czyta to co robimy. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i narazie, miłego czytania! ♥
  • W komentarzach napiszcie czy czcionka tekstu jest dobra, czy ją powiększyć!
  • Napiszcie czy chcielibyście żebyśmy nagrali vloga!
  •  WYSTARCZY, ŻE NAPISZECIE "X"





Z perspektywy Roni

Pewnie już wiecie kim jestem, ale może teraz ja wam to opowiem. Jestem Veronica, ale wszyscy mówią na mnie Roni, ponieważ nie lubię swojego całego imienia. Mam 23 lata i studiuję seksuologię w Los Angeles, albo staram się. Niestety Justinowi się to nie podoba, twierdzi, że powinnam robić karierę, a nie się uczyć. Cóż..ja mam swoje zdanie i będę dążyła do tego co chcę, ale on jest typem przywódcy, może dlatego, że jest starszy ode mnie? Nie wiem, ale ja mu się tak łatwo nie daję. Kocham go i jestem szczęśliwa, planujemy ślub, ale na razie nie śpieszymy się za bardzo. Chcemy aby wszystko było idealnie. Jesteście ciekawi jak się poznaliśmy? Ups, to musicie trochę poczekać, może kiedyś się dowiecie...
Niestety nieraz, jak w każdych związkach, kłócimy się. Mój sposób na niego? Nie odzywam się, i wiecie co? To działa. Justin jest wybuchowy, dopiero jak coś powie to dochodzi do niego jakie słowa wypowiedział, ale już się do niego przyzwyczaiłam, jesteśmy razem ponad trzy lata. Wkurza mnie tylko to, że często zachowuje się jak mój ojciec, nie chodzi o osobę mojego taty tylko o usposobienie Justina. Jest nadopiekuńczy, co mnie strasznie irytuje i chce ingerować w moje życie, aż za bardzo. Kontroluje mnie na każdym kroku i to chyba najbardziej doprowadza mnie do szału. Trochę zaufania nieprawdaż?

Chcecie pewnie wiedzieć jak moje kontakty z rodziną? Tu mogę was trochę zaskoczyć bo jest świetnie! Mam dobre kontakty z rodzicami i często się z nimi widuję. Tak samo Justin. Na początku mój tata nie był zbyt zachwycony jego osobą, ale po jakimś czasie to się zmieniło, uwielbia go. Mimo, że między mną a nim jest 9 lat różnicy, nie zmienia to faktu, że kochamy się i dogadujemy.

Oczywiście nie możemy zapomnieć o moim kochanym Chris'ie. Mówią, że jest typem kobieciarza, ale ja wiem, że tak nie jest. To dobry chłopak, ale po prostu szuka sobie odpowiedniej kobiety. Pewnie uważacie, że to dziwne iż przyjaźnie się z chłopakiem? Trudno, ja czuję się w jego towarzystwie wspaniale. Dużo ludzi sądzi, że Chris po prostu się we mnie kocha lub coś nas łączy. Otóż nie, kocham go jak brata i zawsze tak będzie, mam też pewność, że on czuje to samo. Znamy się od dziecka, ponieważ nasze mamy chodziły razem do szkoły, a później razem pracowały. A my? Jako dzieci braliśmy ślub, później jako nastolatkowie  - Jeśli nikogo sobie nie znajdziemy to będziemy razem.Ale jak widać nie jesteśmy i na pewno nie będziemy. Ja mam swoją miłość, a on wciąż szuka, ale jak to mówi jego mama:- Szukaj aż znajdziesz synku, ale jak będzie pustą blondynką to wytlenie też te twoje czarne włosy, no bo jak można być z kimś takim? I wiecie co? Ma racje, na jej miejscu zrobiłabym to samo.
To świetna kobieta, jest chyba najszczerszą osobą na świecie. Ja się uważam za szczerą, nieraz aż do przesady, ale tej kobiety nikt nie przebije.

A może teraz coś o mnie? Szczerze, to nie za bardzo lubię o sobie mówić, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Pochodzę z Ameryki, urodziłam się w Nowym Jorku. Nie należę do biednych, niczego mi nie brakuje i nie brakowało nigdy, nawet przed poznaniem z Justin'em. Wiele ludzi i tak uważa, że jestem z nim dla pieniędzy, ale..co ja się będę przejmować innymi.
Praktycznie nigdy nie mogę wyjść sama z domu, ponieważ na każdym kroku rzucają się na mnie paparazzi, więc chodzę z moim osobistym ochroniarzem Taylor'em. Uwielbiam go, jest pocieszny i komiczny. Wygląda jak goryl, serio. Jest ciemnoskórym mężczyzną, ma prawie dwa metry wzrostu i wciąż chodzi ubrany na czarno. Cóż każdy żyje jak chce.
Wtedy kiedy mogę jeżdżę z Justin'em na jego występy i trasy koncertowe, ponieważ nie lubimy się rozstawać na długo, a on najbardziej nie lubi, że ja mogę robić coś bez niego. Nieraz czuję się duszona w tym wszystkim, ale następnego dnia wstaję i dziękuję Bogu, że mam tak wspaniałe życie. Nie należę do osób z łatwym charakterem, wręcz przeciwnie. Jestem szalona, wredna, chamska, ale przy Justin'ie nauczyłam się być kobieca. Zawsze umiałam się zachować, zarówno w towarzystwie ludzi dorosłych jak i młodzieży, ale jeśli jest się w związku z gwiazdą musisz być wyuczona pewnych zachowań. Trochę mnie to wkurza, ponieważ Justin przenosi, bycie gwiazdą do domu w którym jesteśmy sami. Mam 23 to czego on ode mnie oczekuje? Muszę się jakoś wyszaleć, ale nie mogę wyjść na całą noc do klubu sama, bo stado tych hien mnie dopadnie i następnego dnia we wszystkich gazetach będą nagłówki: Pijana narzeczona Justin'a Timberlake'a włóczy się po mieście i podrywa facetów! Serio? To chore, ale Justin uważa to za normalne. To nawet już nie chodzi tylko o reputację Justina, ale o moją i ludzi z którymi się prowadzam. Mam sporo sławnych znajomych z którymi się spotykam w miejscach publicznych, a następnego dnia jest to opisane w każdym kolorowym magazynie.
 Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że nie tylko kształcę się na studiach, ale i w branży muzycznej. Nieraz pomagam Justin'owi napisać piosenki, dokładam jakieś słowa i wychodzi naprawdę fajnie. Jak nie mam co robić i jestem sama to pisze jakieś własne teksty, to bardzo fajne zajęcie i w zależności od humoru wychodzi coś innego. Inny przekaz w piosence która wyraża twoje emocje.

Otworzyłam oko, najpierw jedno i ponownie je zamknęłam, ponieważ promienie słońca wpadały przez ogromne okna do sypialni. Dostrzegłam, że mojego narzeczonego nie ma przy mnie, a na jego miejscu leżała tylko niedbale ułożona kołdra.
- Justin?! - krzyknęłam pytająco, chcąc dowiedzieć się czy w ogóle jest w domu. Niestety często się zdarza, że budzę się sama, a kolejna wiadomość jest taka, że mój kochany mężczyzna właśnie poleciał do Miami na jakieś głupie spotkanie. Super.
- W kuchni! - usłyszałam lekko stłumiony głos.
Od razu ściągnęłam z siebie białą kołdrę i skierowałam się do łazienki która była za ścianą. Nie lubię porannego oddechu, więc zawsze jak wstanę, pierwsze co, idę umyć zęby. Po umyciu zeszłam na dół po drewniano-szklanych schodach. Weszłam do kuchni w której stał Justin
w samych spodniach i, jak dostrzegłam, robił sobie herbatę.
- Hej. - rzuciłam od razu, zgarniając włosy z twarzy.
- Cześć skarbie. - odpowiedział zerkając na mnie. Och! Mój przystojniak, ten zarost i nieułożone włosy. Dlaczego tak mnie to podnieca? Podeszłam w jego stronę i pocałowałam go.
- Jakieś plany na dziś? - spytałam wyjmując kubek z szafki, po czym położyłam go na ekspresie do kawy, aby ta się zrobiła.
- Muszę jechać po garnitur do Emmy, wiesz, jakieś poprawki trzeba zrobić, a później..- pomyślał przez chwilę. - Mamy cały dzień dla siebie. - uśmiechnął się słodko.
- To drugie bardziej mnie cieszy. - również się uśmiechnęłam i zabrałam kubek w którym już widniało cappuccino.
- Oj..mnie też piękna, ale twoi rodzice dzwonili czy przyjedziemy na obiad. - zmarszczył lekko nos.
- To pojedziemy, zjemy i wrócimy do domu. - podeszłam do niego, upijając łyk gorącej kawy.
- A co będziemy robić w tym domu? - spojrzał na mnie znacząco. Och, skarbie, gdybyś wiedział co bym chciała z tobą zrobić..
- Pójdziemy spać. - zażartowała i odłożyłam kubek na blat kuchenny przy którym wciąż staliśmy.
- Zobaczymy czy to będzie takie zabawne jak będziesz w moim wieku.
- W twoim wieku? Justin no błagam. - spojrzałam na niego, marszcząc czoło. - To podobno od trzydziestki zaczyna się życie, a ty nieraz zachowujesz się jak emeryt, trochę szaleństwa. - mówiłam gestykulując przy tym rękoma. - Twoje życie to nie tylko koncerty i bankiety. - dorzuciłam.
- Wiem, wiem.. - napił się swojej herbaty.
- Więc zluzuj trochę i odpręż się, zaszalej. - szarpnęłam lekko za jego szlufkę od spodni.
I własnie tak było najczęściej..Serio jestem z nim szczęśliwa, kocham go i zrobiłabym dla niego wszystko, ale nieraz zachowuje się jakby był co najmniej po siedemdziesiątce,a on ma dopiero trzydzieści dwa lata. Znam takich co po czterdziestce bawią się w najlepsze, a on? No nie.. 
Wzięłam swój kubek i poszłam na kanapę w salonie, a za mną Justin. Usiedliśmy wygodnie i włączyłam telewizor. Jak zwykle to samo: głupoty, głupoty, gówno, informacje, głupoty. Nic nie ma do oglądania. Włączyłam na MTV i akurat leciały kolejne wiadomości, cóż za ironia. 
- Na pierwszym miejscu najprzystojniejszych wokalistów jest? Jak myślicie, bo ja już wiem. - mówiła prowadząca.
- Pewnie Bieber. - bąknęłam pod nosem.
- Justin Timberlake! O, tak! Zgadzam się, kto by nie chciał takiego ciacha u siebie. - zaśmiała się kobieta. - Przypominamy również, że za 4 miesiące wychodzi nowa płyta Justin'a, jak myślicie, będzie tak samo odjazdowa jak poprzednie czy teraz nasz przystojniak zmieni rytmy na spokojniejsze i dojrzalsze? Wszystko się okaże, ja czekam z niecierpliwością. A teraz dowiemy się jak kariera Cody'iego(...)
Dalej już nie słuchałam, tylko spojrzałam na Justin'a który wpatrywał się w ekran telewizora i śmiał się z babki która prowadziła program. Tak, zawsze go bawią takie rzeczy. Mimo, że jest gwiazdą to nie lubi słuchać o sobie i bawią go te wszystkie prawdziwe nowości na jego temat.
- Jak prace nad płytą idą? - zapytałam, kładąc nogi na dalszej części kanapy, aby je trochę rozciągnąć.
- A jakoś idą, mam już większość piosenek, sama przecież słyszałaś, ale muszę napisać coś wolniejszego i smutniejszego. Ale nie idzie mi jak na razie.
- Dlaczego? - zerknęłam na niego i zmarszczyłam lekko brwi.
- Nie wiem, jakoś nie mam pomysłu. Jestem szczęśliwy, jest mi dobrze, to ciężko mi napisać coś o chujowym samopoczuciu. - odpowiedział przejeżdżając mi ręką po włosach, po czym włożył mi jedno pasmo za ucho.
- To ściskaj tyłek i wymyśl coś, bo jak nie napiszesz niczego to nie będzie za ciekawie.
- To może mi pomożesz? - uniósł jedną brew.
- Dobra, jeśli chcesz to luzik.
- Nie, tylko nie mów luzik, nienawidzę tego. - oparł głowę o zagłówek na kanapie.
- Bo? - powiedziałam poddenerwowana.
- Bo to dziecinne.
- To jak mam kurwa mówić żeby Ci się podobało.
- Ej, tylko nie kurwa.
- O! Właśnie o to mi chodzi, może w ogóle nie będę się odzywać, jeśli nic Ci nie pasuje co? - spojrzałam na niego zła.
- Jak dziecko..- pokręcił głową i wstał z miejsca.
- No rzeczywiście, dorosły i dojrzały się odezwał. - przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami. - spojrzał na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami, a jego oczy przyciemniały.
- A ty mnie nie wkurwiaj.
- Ja cie wkurwiam? - popatrzył na mnie z rękę pokazującą na jego osobę.
- A widzisz tu kogoś innego? - rzuciłam ironicznie.
- Dorośnij Roni. - machnął ręką.
- To po cholerę ze mną jesteś skoro potrzebujesz kogoś dojrzałego?
- Nie o to mi chodziło. - ochłonął trochę i usiadł koło mnie.
- Tobie zawsze nie o to chodzi.
- Widzę, że nie się nie dogadamy.. - pokręcił głową. - Idę pod prysznic.
- Szerokiej drogi. - powiedziałam gryźliwie.
- Słyszałem to.
- Miałeś słyszeć.
- Oj nie bądź taka i chodź ze mną. - złapał mnie za rękę.
- Nie. - stwierdziłam krótko.
No co za człowiek. Najpierw mam dorosnąć, zaraz, że nie o to mu chodziło, a teraz chce brać wspólny prysznic jakby nic się nie stało. On nieraz się zachowuje jakby zamienił się rozumiem z własnym fiutem.

Leżałam i myślałam na temat tej sytuacji. Położyłam się wygodnie na kanapie i zamknęłam oczy. Myślami powróciłam do dnia oświadczyn.
- Roni pakuj się, bo za chwilę mamy samolot! - Justin wpadł do domu w wielkim uśmiechem. 
- Jaki samolot, Justin mówiłam Ci, że muszę się uczyć. 
- Pakuj się! Raz, raz. 
Siedziałam z komputerem na kolanach w salonie, obłożona tonami książek, ponieważ w przyszłym tygodniu mam ważny egzamin do którego chcę się przygotować. Spojrzałam na niego, a on podszedł do mnie i pocałował czule. 
- Mówię serio skarbie, pakuj się, bo zaraz lecimy. - zaczął ponownie. 
- Gdzie? Coś ty znowu wymyślił? - odłożyłam laptopa obok siebie. 
- Paryż Roni, dziś są walentynki pamiętasz? 
- Oczywiście, że pamiętam, ale teraz? Tak od razu, to nienormalne. 
- Pakujemy się! - złapał mnie za rękę tak, ze stanęłam na równe nogi, ale nie trwało to długo. Chwilę po tym przerzucił mnie przez swoje ramie i zaczął biec na górę. Pisnęłam i zaczęłam się śmiać. Kiedy dotarliśmy już do garderoby, nie pytałam po co lecimy i czy jest jakiś konkretniejszy cel tej podróży niż Walentynki, ale wiedziałam, że mi nie powie tylko zaczęłam się pakować. 
- Co mam spakować? - spytałam, przeglądając ubrania. 
- Coś seksownego, jakąś sukienkę na wieczór. - ponownie tego dnia uśmiechnął się szeroko. 
- Nie wiem co wymyśliłeś, ale powinnam cie zabić, bo muszę się uczyć. 
- Też cie kocham. - przelotnie mnie pocałował. 
Pakowanie zajęło nam 5 minut. Po tym Justin wziął nasze walizki na dół. Przejrzałam się jeszcze w lustrze jak wyglądam, lekko przegarnęłam włosy i było dobrze. Zeszłam na dół i zaczęłam zakładać buty, tak samo jak mój chłopak. 
- Idź już do samochodu, Taylor nas zawiezie. - rzucił wciągając drugiego buta. 
- Jasne mistrzu. - klepnęłam go w tyłek i wyszłam do auta które stało zaparkowane przed wejściem do willi. 
Otworzyłam drzwi samochodu, rzuciłam torebkę i wsiadłam. 
- Cześć Taylor. - przywitałam się z ochroniarzem. 
- Cześć Roni, szybka akcja co? - zaśmiał się, wyglądając na Justina który własnie wyciągał dwie walizki przez próg. 
- I to jeszcze jak. Co on wymyślił? - spytałam. 
- Walentynki. - puścił mi oczko i odpalił silnik, kiedy mój chłopak pakował walizki do bagażnika. 
Po chwili przystojniak siedział już koło mnie. Złapał mnie za rękę i pocałował w kostki, ponownie się uśmiechając. Co on taki zadowolony? Nie wiem, ale podoba mi się taki, chociaż..Lubię złego Justin'a, jest wtedy strasznie podniecający. 
W czasie jazdy na lotnisko, wciąż pytałam Justin'a, co go tak złapało i dlaczego ma taki dobry humor, a on tylko odpowiadał: - Zobaczysz kochanie. Nic od niego nie wyciągnę..- pomyślała. 
Kiedy już dotarliśmy na lotnisko, jak oparzeni wyszliśmy z auta, przelotnie żegnając się z Taylor'em. Justin wyciągnął walizki i szybkim tempem weszliśmy na lotnisko, od razu kierując się do wyjścia, gdzie stał prywatny samolot Justin'a. Weszliśmy na pokład i rozsieliśmy się koło siebie. Zapięliśmy pasy i po chwili już startowaliśmy. Ach! Uwielbiam starty. Może i jestem dziwna, ale to mnie pobudza i lubię czuć tą prędkość, która aż wciska cie z siedzenie. 
- Takie atrakcje tylko ze mną. - rzucił pociesznie, całując mnie w skroń. 

Paryż, wieża Eiffla, ciepło, lekki powiew wiatru, gwiazdy na niebie i on. Czy można chcieć czegoś więcej? Mi tylko tego trzeba, a raczej tylko jego. Jedliśmy kolację pod gwieździstym niebem i ciszy i spokoju, dostałam piękne róże i złotą bransoletkę z kryształkami. 
- Justin, nie mogę tego przyjąć. 
- Możesz skarbie i musisz. - pocałował mnie w miejsce, gdzie zawisła bransoletka. 
- Dlaczego kupujesz mi takie prezenty, wiesz, że tego nie potrzebuję. 
- Bo mogę. - puścił mi oczko. 
- Cytujesz *Grey'a? - podniosłam brew. 
- Można tak powiedzieć, ale nie mam tak pojebanych fantazji seksualnych. - zaśmiał się. 
- O tym doskonale wiem Panie Grey. 
- Och, Ano, czy Pani sobie ze mnie drwi? 
- Jakże bym śmiała proszę Pana. 
- Mam coś jeszcze. - wstał z miejsca naprzeciwko mnie. 
- Justin...
Patrzyłam jak do mnie podchodzi i klęka na jedno kolano. O kurwa!
- Długo się na to zbierałem, ale chyba nie ma lepszego momentu niż walentynki, tym bardziej, że właśnie tak sobie wymarzyłaś ten moment, a więc.. Roni Bein wyjdziesz za mnie? - spojrzał na mnie i wyciągnął piękny pierścionek z wielkim brylantem. 
- Ja pierdole. - rzuciłam cicho, że tylko on to usłyszał i się zaśmiał. - Jasne, że tak. - rzuciłam się na niego i pocałowałam namiętnie. 
Ludzie którzy siedzieli przy stolikach i bacznie nas obserwowali, w momencie zaczęli głośno klaskać i wiwatować. Nigdy wcześniej niczego takiego nie czułam. To niesamowite. 
- Kocham cię. - powiedział po założeniu mi pierścionka, prosto do ucha. 
- Ja ciebie też. - odparłam, a z moich oczu poleciały łzy szczęścia. 
- Nie płacz. - zaśmiał się po raz kolejny i wytarł łzy z moich policzków. 
- Muszę. - śmiałam się. - To chyba najlepszy dzień mojego życia..- ponownie go pocałowałam. 

Uśmiechnęłam się sama do siebie na to wspomnienie. Pewnie uważacie, że można było się tego spodziewać, że to nudne, bla bla bla, ale ja uważam, że to najlepsza rzecz jaka do tej pory spotkała mnie w życiu. Mimo, że nieraz jest ciężko to jakoś dajemy radę. Z tego co wam opowiedziałam, pewnie wnioskujecie, że Justin jest dla mnie zły i zachowuje się jak starzec. Fakt, nieraz tak jest, ale kiedy się nie kłócimy, jest fantastycznie. Moje rozmyślenia przerwał Justin który schodził po schodach, wciągają białą bluzkę na krótki rękawa przed głowę. Spojrzałam na niego, a on pokręcił głową niezadowolony. Podszedł do mnie i usiadł przy moich nagich nogach. Położył na jednej dłoń i jeszcze raz na mnie popatrzył.
- Wciąż jesteś zła? - spytał.
- A jak myślisz, że przez 15 minut o tym zapomniałam?
- Miałem taką nadzieję. - przejechał ręką po moim kolanie i zaczął kierować ją ku górze. - No nie bądź na mnie zła, przepraszam okej?
Nie odpowiedziałam mu, tylko spojrzałam na niego wzrokiem typu 'Bitch please', a on się zaśmiał.
- Więc księżniczka będzie teraz cały dzień na mnie obrażona tak? - palcem zahaczył o pasek moich stringów "niechcący". 
- Jest taka opcja. - odpowiedziałam już z lepszym humorem. Jezu! ja się nie umiem na niego długo złościć, a powinnam, prawda? Jasne, że prawda. Oj Roni, Roni.
- Ja mam jeszcze lepszą opcję. - nachylił się nade mną tak, że wisiał nade mną, twarzą w twarz.
- Nie trudno zgadnąć jaką. - zaśmiałaś się, a moja ręka spoczęła na jego szyi.
- Jak ty dobrze mnie znasz. - złożył pocałunek na mojej szczęce, a następny na czyi. Tak, doskonale wiedział który to mój czuły punkt.
- Mogę powiedzieć to samo chamie. - palcami przejechałam po jego włosach.
- Chamie? - oderwał się od mojej szyi i spojrzał na mnie rozbawiony. - Zaraz mogę Ci pokazać jakimś chamem potrafię być skarbie. - ścisnął moja pierś.
- Nie pierdol, tylko bierz się do roboty. - wyszeptałam mu do ucha.
Justin nie czekał długo. Ponownie przyssał się do mojej szyi, zostawiając na niej mokre ślady. Lewą ręką mocniej ścisnął pierś, a prawą włożył pod koszulkę. Westchnęłam cicho, kiedy kciukiem zaczął pieścić sutek, a pocałunkami zaczął schodzić niżej. W jednej chwili, szybkim ruchem, zdjął ze mnie koszulkę, a jego oczom ukazały się, w całej okazałości, moje cycki.
- To najprzyjemniejszy widok na Świecie. - rzucił ochryple.
- Nimfoman.
Nie odpowiadając mi, dopadł się do moich piersi. Kciukiem pieścił jeden sutek a drugi językiem, lekko go podgryzając. Och tak!  Pociągnęłam go za włosy, a on już wiedział, że jestem gotowa. Miał już zdejmować moje majtki, ale w tym czasie zadzwonił mi telefon.
- Kurwa, w takim momencie. - powiedział Justin.
- Pewnie mama. - odparłam i wyszłam spod Justin'a, po czym podeszłam do kuchennego blatu i odebrałam. Zgadłam, mama.
- Halo? - zaczęłam pierwsza.
- Cześć skarbie, to kiedy będziecie, bo już wstawiłam ziemniaki. 
- Już? - odetchnęłam głośno. - Dobra mamuś, to będziemy niedługo. 
- A coś ty taka zdziwiona, Justin Ci nie mówił, że dzwoniłam i was zapraszałam? - zapytała.
- Mówił, ale nie myślałam, że tak szybko. Kończę, bo muszę się jeszcze ogarnąć. Buźka. - rzuciłam i nie czekając, aż mama mi odpowie, rozłączyłam się.
Położyłam telefon na poprzednim miejscu i spojrzałam na Justin'a, dopiero po jego palącym wzroku, zdałam sobie sprawę, ze stoję w samych stringach. Pokazałam mu Fuck you i się zaśmiałam.
- Idę pod prysznic i jedziemy. - powiedziałam i ruszyłam na górę.

Nie minęło pół godziny, a my już staliśmy przed domem moich rodziców. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do drzwi. Weszliśmy bez pukania, po czym zdjęliśmy buty.
- Cześć wszystkim. - krzyknęłam witając się.
- Och! Cześć, wchodźcie. - odpowiedziała mama podchodząc do nas i całując w policzek. - Justin, a specjalnie dla ciebie zrobiłam kurczaka w miodzie. - dodała Hannah, bo tak ma na imię moja mama.
- Pani wie co dobre. - uśmiechnął się do niej Justin.
- Skarbie, skończ z tą Panią, mówiłam Ci już żebyś mówił do mnie po imieniu, tak samo jak do Tony'ego - mówiła kobieta nakładając kurczaka w szklaną miskę.
- Jak sobie życzysz Hannah. - skinął głową.
- O cześć! - przywitał się tata wchodzący do kuchni. - Cześć córciu. - przytulił mnie. - Justin jak zwykle świetnie wyglądasz, zdradź staremu jak ty to robisz. - zaśmiał się i podał rękę z moim narzeczonym.
- Ćwiczenia Tony, to jest podstawa. - odpowiedział Justin.
- Już nie wnikam o jakie ćwiczenia chodzi, ale jakoś dajemy radę z tatą. - powiedziała mama, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Ej, ale bez takich, proszę was. - dodałam, a wszyscy się zaśmiali.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy i usiedliśmy do stołu. Na początku była cisza, każdy jadł w spokoju, ale po pewnym czasie, mój gadatliwy tatuś nie mógł wysiedzieć cicho.
- I jak, myślicie już coś gdzie i jak ma wyglądać ślub? - zapytał, wkładając sobie ziemniaka do buzi. Słodko tato.
- Nie śpieszymy się. - odpowiedziałam.
- Dokładnie, tak na prawdę to jeszcze nie usiedliśmy i o tym normalnie nie pogadaliśmy, bo teraz jest lekko napięty grafik. Za 4 miesiące wydaję nową płytę, dużo czasu spędzam w studiu, a Roni często jeździ na uczelnię.
- Rozumiem, ślub może poczekać, ważne żebyście wszystko swoje sprawy najpierw pozałatwiali. -
uśmiechnął się Tony.
- I czekamy na wnuki. - dodała mama.
- Mamo.. - przewróciłam oczami.
- No co? Nic wam nie narzucam, ale Justin jest już w takim wieku, że powinien mieć normalną rodzinę.
- Idziemy w dobrym kierunku. - powiedziałam.
- I będziemy mięli na uwadze to co powiedziałaś. - zaśmiał się Justin w stronę mojej matki.
- Tylko na to czekam, już się nie mogę doczekać jak mały szkrab będzie przychodził do nas. - mówiła Hannah.
- Możesz już przestać? - spojrzałam na nią.
- Dlaczego? - zapytał tata.
- Bo już od paru miesięcy gadacie o dziecku i, że Justin powinien je mieć, ale ja też mam tu chyba coś to
powiedzenia i jak na razie nie uważam żebym była wystarczająco dojrzała żeby je mieć. Może za rok, a może za 5 lat nie wiem.
- Roni..- zerknął na mnie Justin.
- Nie, powiedzmy sobie szczerze. Ty. - pokazałam na Justin'a. - Mógłbyś mieć już dziecko, ale sam mówisz, że jeszcze nie jesteś gotów i ja sądzę to samo o tobie jak i o sobie. Mam 23 lata, chcę z tego korzystać a nie siedzieć w pieluchach. Chcę mieć dzieci w przyszłości, ale poczekam z tym jeszcze.
- Ty poczekasz? - spytał mój narzeczony.
- Tak ja poczekam. - odparłam patrząc na niego.
- A jeśli będę chciał dziecko, za pół roku a ty nie?
- To sobie załatwisz surykatkę, skończmy już o tym gadkę. - zmarszczyłam lekko czoło.
No co za ludzie, a mama jak zwykle pierwsza się wychyla i pytam po chuj? Nie jej biznes. Teraz dopiero zaczyna się mój najlepszy czas, chcę mieć dzieci, ale nie teraz, ale ona nie może tego zrozumieć..


Przypisy: *Grey. - Książka "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a". ~Cytaty z książki. 

piątek, 21 czerwca 2013

Zwiastun

Cześć! Tu Vero <Lexi/Kendall>  i Dominik.
 Dziś zrobiłam zwiastun do tego bloga. Wszystko jest w nim pokazane. Bohaterowie dodani są już w zakładce "bohaterowie". Mam nadzieję, że się spodoba. Jeśli macie jakieś pytanie to piszcie śmiało. Blog zostanie wkrótce rozpoczęty ale najpierw muszę skończyć dwa poprzednie, mam nadzieję, że nie zajmie to dużo czasu. 


Zapraszamy serdecznie do oglądanie i mamy nadzieję, że się spodoba!
Buziaki :* 

Wchodzisz=komentuj! 
Chcemy wiedzieć ile was jest, to dopiero początek, ale zaczynajcie się gromadzić!